Początek fotopodróży to Fatima. Nie będę się rozwodził gdzie i co można tu zobaczyć - to znajdziesz w folderach i u wujka google.
Pomijając aspekt religijny, uwagę moją przykuły trzy "zjawiska":
Zabobony mieszane z wiarą.
No nie do końca jestem pewien czy poprawnie to interpretuję. Portugalczycy święcie wierzą, że spalona noga, czy ucho (ze świecy) pomoże im w uzdrowieniu chorego organu.
Pierwsze moje wejście na Plac Modlitwy. Wyrwało mi się WOW! - ogromna przestrzeń. Współtowarzysze wędrówki twierdzą, że jest większy niż Plac Św. Piotra w Rzymie. Ale o tym później.
Jako drugie wyrwało mi się - "grila robią!". Fajny mi grill, palenie woskowych imitacji rąk, nóg, jelit i wszytkiego co dusza zapragnie.
Co ciekawe serce jest mniej warte euro niż np. jelita ;)
Szalenie popularne są świece różnej długości i grubości - zapewne chodzi o wielkość występków ;)
Zanim trafiłem na plac szli przede mną ludzie niosąc 2m świece (z daleka wyglądały jak kije do szczotki). Z lekka mnie zdziwiło, że ludziska pędzą do bazyliki z kijami...
Zdziwienie moje osiągnęło apogeum, gdy obiektyw wyłonił samoobsługowy kram ze świecami. No to by u nas nie przeszło. Sądzę, że u nas świece ludziska by garściami brali, a nie grzecznie jedną, dwie, czy kilka świeczek na raz i do tego każdy uczciwie dutki do puszeczki wrzuca...
Późnym wieczorem samotnie wybrałem się ponownie w poszukiwaniu materiału na zdjęcia.
... świece, uszy, piersi... palą się nadal
... całkiem miły zapach tych świeczek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz